blog.

Nie ma się gdzie schować

Za gęstym lasem gdy wschodzę? Tak! Za górką, za wsią? Tak, ale gdy wschodzę? Gdy góruję? Nie bardzo, nie ma gdzie, nie ma jak, duże góry za daleko! Gdy zachodzę? Tak można by za chmurą ogrzewaną pierwszym wschodem. Może by za jesionem? Można, ale już liście stracił! … Listopadowa ta pełnia.

Wielkie lustro Słońca i Ziemi patrzy na nas z orbity i swoją pełnią zagląda do naszych okiem. Jednym nie pozwala spać, innych wyciąga na nocne wędrówki, jeszcze innych podgląda i szybko zasłaniają okna. I tak się kręcimy jedno wokół drugiego, w sadzie jeden wokół niej co Kopernik już kiedyś tłumaczył, a w sumie to razem wokół słońca. Ona Ziemia kręci się i kręci, on zagląda czasem w połowie, czasem pełną twarzą, kiedy indziej nie ma go wcale. Choć strasznie przewidywalny. Z jednej strony strasznie mu ciepło, z drugiej chłody niewyobrażalne. Taki nasz, choć może i on niedługo chiński będzie.  Patrzył dziś jak się kręcę, jak piszę, jak jadę, jak fotografuję, jak drukuję. Zaglądał mi do telefonu, to laptopa. Poszedł za górkę. Dziś znów się pojawi.

Przypominam za nieżyjącym już prof. Antonim Ogorzałkiem z Uniwersytetu Wrocławskiego jak rozpoznawać fazy księżyca. Siedziałem z Antonim na skale, gdzieś w Zatoce Kandałaksza i patrzyliśmy sobie w tajgę, gdzieś tam świecił Księżyc i wtedy on, jakże naukowym językiem zapytał mnie: Która kwadra? Odpowiedziałem pierwsza…a on: Tak, bo jak jest jak  D to dużeje! A jak litera C to ciencieje! I tym sposobem nie dam już sobie wydrapać z głowy najlepszego wytłumaczenia faz. Teraz będzie cięnciał z dnia na dzień, zobaczcie sami. Dobrego tam Antoni, byłeś w jakimś sensie z innego dobrego świata. Pokaż to dzieciom – gwarantuję, że zapamiętają na całe życie.

Udostępnij:
Skip to content