blog.

Las wypełnia się jęczeniem

Jakiś kowalik zakwilił, sikory zaczynają już grać i nagle jęk,  nagle z dalekich drzew słychać głos jakiegoś cierpiętnika. Przylatuje bliżej, wspina się po suchych kikutach odstających od pni dębów i drze  się żałośnie, jakby coś się w lesie wydarzyło. Owszem, wydarza się właśnie coś bardzo ważnego. To gody dzięciołów średnich. Zamiast bębnić w werbel jak na dzięcioły z naszych szerokości przystało, te uwielbiają jęczeć. To jeden z pierwszych głosów, które mnie urzekły lata temu. (uczyłem się polskiego do matury pod dębem w marcu, a on jęczał mi pięć metrów nad głową). Dość rzadki dzięcioł, mimo, że rozpowszechniony w grądach i wszędzie tam gdzie dęby jeszcze dominują. Dzisiejszy wirtuoz jęku wybrał pas zadrzewień z dziesiątkami starych dębów. Blisko gniazda bielików. Mój jęczący towarzysz zaskoczył mnie dziś czymś innym niż głos…on przeciskał się między procami dębowych konarów.

Robił to z takim wdziękiem i szybkością, że trochę nie nadążałem. Pokaz był jednak godzien uwagi i zrobił na mnie wrażenie. Wystrzelił jak z przysłowiowej procy, przechylony jak myśliwiec do karkołomnych figur na niebie. Odleciał, usiadł i zaczął jęczeć jeleniom, lisom, żurawiom, sarnom, łabędziom i mi.

Udostępnij:
Skip to content