Budzi się przestrzeń
Z czarnej nocy, z chłodu lutowego czasu budzi się nowy dzień. Czarne figury żubrów wydają się być nieruchomymi posągami ustawionymi gdzieś w polu na ich własną cześć. Wielkie, foremne postacie tych naszych olbrzymów potrafią zasłonić sobą przedzierające się przez chmury poranne słońce a ich kamienne, boniowane struktury uwypuklają ich wielkość i potęgę. Jest w tym jakiś niezwykły moment, jakiś święty czas, który za chwilę zmieni się w codzienność. To przejście nocy w dzień, ten jakże ulotny wycinek doby, jednych budzi do życia, innych usypia. Realne olbrzymy wydają się być jak z dawnych legend. Ubrane w kudłate futra, z rogami Wikingów dają sporą przestrzeń do puszczenia wyobraźni ze smyczy. Do podróży wstecz, w odległe czasy nieprzebytych bagien i puszcz, gdzie większość przyrody była ciągle nieodkryta i naznaczona wierzeniami, mitami i lokalnymi legendami. Takie żubry mają w sobie dawną pierwotność i dzikość, która tak bardzo znika z naszego życia. To nic, że na polu z równo posianym rzepakiem, zmieloną i wyrównaną ziemią. One same w sobie noszą i puszczę, i przestrzeń i tę nostalgię za naturalnością. Zastanawiam się przy kolejnych spotkaniach z żubrami, czy mogłyby one być ambasadorami ludzkiej wrażliwości. Po chwili jednak wraca mi myśl, że zanim uratowane, to były tłuczone na potęgę (zwłaszcza podczas wojen), że to dopiero wrażliwość kilku osób, pasjonatów przyczyniła się do ratowania gatunku. Jest nadzieja, że kilka procent wrażliwej populacji ludzkiej pomoże w zachowaniu przyrodniczej tożsamości następnym pokoleniom. Inne gatunki, jak tur a teraz na naszych oczach odchodzący głuszec czy cietrzew takiego szczęścia już nie mają. Z jednej strony żubr jest tym logo ochrony przyrody, z drugiej jest symbolem czegoś na krawędzi. Dobrze, że są. Dobrze, że mogę do nich czasem wracać.