Król Odry
Nie ma znaczenia czy latem czy zimą, czy jak wczoraj wiosną, obserwacje bielików nad Odrą zawsze pozostają na dłużej w pamięci. Ten sam ptak poza rzeką traci atrybut królestwa. Natomiast bielik na szczycie topoli, usychającym konarze wielkiego dębu staje się od razu odrzańską ikoną. To jak tatuaż na ramieniu marynarza, coś co musi być, co towarzyszy mi podczas każdego rejsu odrzańskim szlakiem. Wejście w świat bielika, gdzie ma swój rewir, gniazdo i rzekę, w której poluje jest przekroczeniem pewnego zaklętego dzikością świata. Powrotem do pierwotności nadrzecznych lasów łęgowych. Te ptaki pojawiały się w herbach i godłach nie przypadkiem. Widok bielika w locie ukazuje jego wielkość i siłę. Stąd pewnie niejeden władca chciał posiąść jego cechy i przykleić sobie naklejkę na tarczy. Rzeka i bielik, jeśli ciągle jeszcze będą razem, będą nadzieją na zachowanie dzikiej przyrody, pod parasolem których ukryte będą dziesiątki, setki, tysiące różnorodnych organizmów.
Król Odry, parasol bioróżnorodności. Litania mogłaby być zupełnie długa. Nam wystarczy, że jest i trwa na straży dzikości nadrzecznych łęgów. Jeśli widzieliście kiedyś samolot ciągnący za sobą baner reklamowy, to z pewnością wyobrazicie sobie bielika, który ciągnie za sobą wstęgę życiodajnej doliny Odry. Długą na nieco ponad 854 km. Kiedyś, przed regulacją jej długość sięgała 1020km. Zielona, tętniąca życiem europejska rzeka z całym swoim bogactwem przyrodniczym i z nim, królem Odry Bielikiem!