Snuj
Snuł się wolno, bez jakiegoś większego pośpiechu. Mijał stare sosnowe szpilki, szyszki i gałązki. Z wdziękiem i gracją. Chciałoby się powiedzieć krok po kroku, ale tu brakuje nieco języka by to jakoś ubrać w słowa. Zatem centymetr po centymetrze zaskroniec mijał muchomory. Zatrzymał się przed spadającą szyszką, zwinął się w rodzaj węzła niekoniecznie gordyjskiego i uniósł głowę w pozycji peryskopowej. Jakby chciał zaczarować chwilę. Skoro coś upadło, skoro zadrżała ziemia, podobnie jak dziś w Katowicach, to trzeba się zatrzymać i swoimi oczami oraz niezwykłym „stereofonicznym” językiem zbadać świat. Każdy kawałek, każdą kropelkę rosy, każdą wypukłość i wklęsłość. Z uwagą! Zanim pójdziesz dalej warto się nieco napuszyć. Większemu łatwiej odstraszyć potencjalnego agresora. Trochę tak jak wychodzi minister na mównicę i mówi, że już mamy wielkie systemy rakietowe (choć ich nie mamy), ale naród spokojniejszy a i ewentualny agresor się na chwilę zastanowi. W sumie jest bezbronny ten wąż i ten naród. Nie mam pojęcia co on tam ma za skroniami, ale gdy tylko zrobiło się spokojnie, nikt nie stukał, nie zaczepiał i nie próbował zjeść, to doszło do rozwiązania węzła. Kolejne esy prostowały się, wygładzały i robiły z kłębka prostego węża. Potem już tylko prosty jak strzała wąż, wjechał pod stertę chrustu, którego jeszcze nie pozbierali okoliczni mieszkańcy i las znów wyglądał jakby tu nigdy nie było żadnego węża. Cichego snuja w świecie mchu i orlicy.