Zanim trafisz w noc
Gwiazdy gdzieś za chmurami, jakby nocy żałował ktoś dla patrzących. W uszach sączył się jeszcze Gotan Project, kiedy gołe stopy dotknęły mokrej łąki. Daleko od ludzi, od świata sączącego się z błękitnych ekranów, które rozświetlały mijane wcześniej domy. Wszyscy zamiast żyć, oglądali życia cudze, często nieprawdziwe, ale na tyle inne od własnych, że mogły budzić zachwyt, a nawet rodzaj zaczadzenia niedoścignionym wzorem nowoczesnego… Na łące pozbawionej niebieskiego zafarbu rozwijały się delikatne mgły, a księżyc przedzierał się przez chmury, które chciały zdążyć na wschód słońca nad Bałtykiem. Noc w swojej czarnej sukience, z dużym rozcięciem na południowo – wschodnim niebie, owijała sobą łąkę i las. Zapach rozgniatanej mięty nadwodnej sączył się z brzegów bagnistych oczek, trochę jakby perfumy Kenzo rozlał ktoś wcześniej pośród ponikła błotnego. Ciszę rozrywał krzyk kszyków spłoszonych przez lecące żurawie. Wcześniej to one krzyczały z pól, by, po szczekaniu zaniepokojonego kozła, zrobić nocny lot na łąkami. Gdzieś daleko, kuszony wyciem z łąk, zawył krótko wilk. Po oczywistej wtedy ciszy, pierwszy odezwał się lis i jakieś psy z pobliskiej wsi za wzgórzem. Kszyki jeszcze zgrzytały nad łąkami. Spóźniony jeleń zaryczał nieśmiało, być może na pożegnanie już w zasadzie niepotrzebnych łań. W lesie szło nowe. Teraz do gry wchodzą daniele, które wpadać zaczęły w melancholijny nastrój przed ewentualnym zbliżeniem. Krzyk żurawi opanował noc. Trudno było się ruszyć, tym bardziej że crocsy nie są najlepsze do chodzenia po mokrych łąkach. Chłodna woda odbierała ciepło nóg, jakby chciała zdążyć za biegnącymi chmurami. Reszta była już tylko nocną ciszą. Chowała się w listkach brzóz i szpilkach sosen. Sen nadchodził. Spontaniczna oznaka uciekającego dnia.