
Rozmowa o przeszłości
Jeszcze kilka tygodni temu pąk kozibrodu otwierał swe żółte płatki, by zabłysnąć malutkim słoneczkiem. Zagubiony w zielonej trawie był małą gwiazdą w kosmosie rozległych łąk. Czas jednak biegnie swoim tempem i ten jego upływ widać na kozibrodziej głowie. Słowo „zmiana” wydaje się być tu najlepszym kluczem. Piękne płatki, zachęcające do zapylania zaczęły ustępować siwiźnie. Nic jednak nie dzieje się w przyrodzie bez celu. Głowa pełna nasion, oczekujących na lot w nieznane właśnie została wystawiona na wiatr. Za kilka dni spadochrony z cennym ładunkiem wylądują gdzieś w nieznanym sobie świecie. Nie każde nasionko trafi na kawałek łąki, miedzy czy przydroża. Niektóre polecą gdzieś do lasu, gdzieś, gdzie ani słońca ani wilgoci nie będzie. Inne trafią w punkt i wyrosną z nich kuliste wyobrażenia swoich przodków. Przeszłość kozibrodu to raptem dwa lata. O czym tu rozmawiać? Wydaje się jednak, że można długo. Nie zjadły go zwierzęta, nie skosiła kosiarka, nie złamał Tragopogona idący tędy jeleń, a dzik nie wykopał jego smacznych kłączy. Nawet zielarz nie zrobił z niego lekarstwa na układ oddechowy. Szczęściarz! Uchował się w swoim dwuletnim cyklu jak pączek w maśle. Za chwilę jego dusza zaklęta w spirali DNA poszuka sobie nowego miejsca. Nowego świata. Nowej rzeczywistości. Na razie jednak może czekać na wiatr, który poniesie tę jego duszę, gdzieś nie za daleko od domu. Od łąki.