
Ubrudzone piękno
Baudelaire byłby szczęśliwy patrząc na obraz jakże oczywisty w przyrodzie i jakże trudny w estetyce nowoczesnego świata, w którym nie ma miejsca dla brzydoty, brudu i śmierci. To wszystko zostało zamiecione pod dywan codzienności, a plastikowe usta po botoksie wyznaczają wzorce piękna w kanonach jakże nienaturalnie oszukiwanej ewolucji. Skąd inąd to właśnie mechanizmy ewolucji pchają ludzi, ale nie tylko, do biologicznego oszukiwania rzeczywistości. Naturalny zapach przykrywamy perfumami, których woń rzeczywiście może namieszać nam w głowie, choćby ten klasyczny, owąchany już w całym świecie „Chanel Coco Mademoiselle”, ciągle żywy i ciągle intrygujący. Kolor paznokci? Jest ich sporo i potrafią przykryć wszystko co zmieści się pod paznokciem, piękne bywają i choćby taki od Estee Lauder, „Pure Color Nail Lacquer, Love Bites”. Ewolucyjny pęd, który spijają oczy i samic i samców. Kaloryfer na brzuchu, czasem bojler potrafią zrobić wrażenie na płci przeciwnej i doprowadzić do przekazania genów. Bo ewolucji w zasadzie chodzi o to by było następne pokolenie. Organizmy biegną, ścigają się i szukają okazji by ich dusza zawarta w DNA poszła dalej. Piszę nie o osobnikach, ale o populacjach. Przetrwać swoje życie to za mało, to tylko jakaś droga. Wracam jednak trochę do przyrody dzikiej i przyzwyczajony do pięknych obrazów lejących się z telewizji mam wrażenie, że coś nas mija. Mija nas prawdziwa rzeczywistość, która nie zawsze jest prosta do obejrzenia. Nie wszystko mieści się na ekranie telewizorów, gdzie kłamstwo goni kłamstwo. Ceik na wilczych odchodach? Piękny ceik z ubrudzoną trąbką to obraz z jednej strony turpistyczny z drugiej, gdy się za bardzo nie będziemy doszukiwać biologicznej prawdy zupełnie piękny w szarym anturażu wysychającej, wilczej kupy. Esteta wyćwiczony w poprawności powie – nigdy bym tego nie pokazał. Inny nie zwróciłby uwagi, wystarczyłby sam motyl by ulec zachwytowi ulotnego bezkręgowca. Biolog zafascynuje się motylem, który czerpie wodę i sole mineralne z żyjącego niegdyś jelenia czy sarny. Przyroda nie ma wstydu, nie ma odrzucenia, tu wszystko ma sens, wszystko jest potrzebne. Tu piękno zawsze miesza się z brudem. Tu ewolucja gotuje swoje procesy dodając nie tylko pieprzu i soli dla smaku ale nierzadko gotuje z resztek życia, które niegdyś samo w sobie było piękne. Motyl pije jelenia? Samo stwierdzenie wydaje się być mało medialne.