blog.

Chwila przed burzą

Niebo czarne od burzowych chmur, które idą i przyjść nie chcą. Pokropi ale nie pada. Pod nogami woda wysychającej rzeki i raczej refleksje, że nie wiele da się zrobić. Światło odeszło z kolejną chmurą. Nogi mokną. Ktoś dzwoni, ktoś pisze, ktoś pyta. I nagle na kilka sekund pęka niebo dokładnie tam gdzie jest słońce. Dokładnie tam gdzie powinna być lampa. I kawał świata tonie w spolaryzowanym świetle kroczącej burzy. Chwila, za chwilą i koniec. Magia. Znów opada kurtyna. Koniec sztuki. Bisów nie będzie. Dokładnie 33 sekundy liliowej poświaty okraszonej piorunami z lewej i prawej. Jakby łączeń baldaszkowy zamówił sobie błyski i słońce w tym samym czasie. Cóż mam powiedzieć. Cieszę się, że byłem tam gdzie mogłem chcieć by być nie marząc o tym dzień wcześniej, ale z marzeniem na 3 minuty przed. Gdy byłem dzieckiem, ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się o czymś myśli to się wydarzy. No pomyślałem… potem na niebie były już tylko trójkąty i kwadraty. Burza póki co do mnie doszła.

 

Udostępnij:
Skip to content