
Życie na krawędzi
Patrzysz w dół na zwietrzałe skały, na przepaść, w której można by rozwinąć skrzydła, zanim się upadnie. Widzisz tylko przestrzeń i wolność. W tym świecie na krawędzi, gdzie bez prawdziwych skrzydeł lot będzie zbyt krótki by poczuć rozległy krajobraz. Jeśli czytaliście „Ptaśka” Whartona, to z pewnością pojawi Wam się w oczach lot Ptaśka z elewatorów. Może i był krótki, ale marzenie spełnione. Tam nad krawędzią, nad karkonoskim kotłem są amatorzy przeciągów. Płochacze halne, które w zasadzie żyją w naszych trzech parkach narodowych: Tatrzańskim, Babiogórskim i Karkonoskim właśnie. One nie muszą marzyć o życiu w niedostępnym świecie, one po prostu tam są. W tym całym poszarpanym erozją krajobrazie. Tam się rozmnażają, tam jedzą, tam spędzają lato. Tam na krawędzi unosi się zapach ziół, które porastają piargi na dnie kotłów, stamtąd dolatuje do półki na górze zapach jeleni pasących się na ziołoroślach, tam można poczuć wilgoć, która omywa spękane granity. Świat płochaczy z górskich hal, halnych płochaczy. Żyją tak od lat w amfiteatrze Śnieżnych Kotłów z widokiem na Dolny Śląsk. Czasem patrzę ze swoich wzgórz (Wzgórz Strupińskich) na Góry Olbrzymie Różewicza i zastanawiam się co skrywają w swoich czarnych, wielorybich cielskach sunących wzdłuż dolnośląskich nizin.