Czas modliszek
Sierpień rozsiewa dorosłe modliszki niczym kwiecień zawilce. Niby nowa rzecz od kilku lat a już codzienność. Na szczawiu, na balkonie, na koniczynie polnej, na elewacji, na wierzbie rokicie. Niby rzeźby z kamienia, sztywne, odlane w brązie wieczoru, majestatyczne w swej małości i wielkie w swym monumencie. Modliszka w swych nieszporach wydaje się tkwić w bezruchu i nagle, frrrr…mały, trochę pijany helikopter odlatuje w poszukiwania miejsca na nocleg. Już po modlitwie, po wieczerzy. Kogoś zjadła. Siedząc na badylu zaczyna obmywać swe ciało, czyścić anteny, odnóża. Jakie to czyste zwierzę. Toaleta wieczorna trwa dłużej niż u jednego człowieka. Gdy przesuwa własne odnóża w kleszczach „szczęk” wydawać się może, że sama sobie amputuje wszystkie wyrostki, a jednak nie. Sporo w niej delikatności i gracji w wykonywanych czynnościach. Modliszka, szkoda, że naznaczona ludzką łatką.