blog.

Dzieżki pomarańczowej bukiet

Z czarnej ziemi, piekieł bram, z plątaniny strzępków, których sieć przenika każde ziarenko gleby rodzi się kiść, bukiet, wulkan życia. Rodzi się życie dające życie. Owocniki dzieżki pomarańczowej na ziemi, swymi rudymi głowami wychodzą pośród zżętej kukurydzy. Zadziwiający świat zaczynający się od nowa po prysznicu z glifosatu. Odważne owocniki, których nie imają się kwasy aminofosforwe w postaci soli potasu, idą pierwsze by odkryć ziemię tysiące już razy odkrywaną. Glifosat, kukurydza, glifosat. Trudno tu o coś naczyniowego. Dzieżka dzierży prym we wchodzeniu w nowe, w trudne, w pozornie niedostępne miejsca. Dziś setki mis, miseczek, dzież, talerzyków, waz, salaterek, sosjerek, w żywych, pomarańczowych kolorach rozsypało się w nagim ściernisku. Wychodziły z pęknięć gleby, z wydm i wydemek po łapach agregatów uprawnych, spod korzeni odartych z kukurydzeństwa kikutów. Kolonizowały świat w najbardziej zacienionym miejscu pola, wbrew temu co mówią mądre książki, że w suchym, nasłonecznionym. Tam im widać najlepiej, tam im u siebie, tam im i mi pomarańczowe życie sprawiło sporo uśmiechu. Do tego delikatne i jakieś z innych światów, z zaświatów ciemnej i wilgotnej gleby.

Udostępnij:
Przejdź do treści