blog.

W ciągłym biegu

Pęka las na skraju łąk, rozchylają się kępy jeżyn,  z nich wyskakuje kilka łań, cielaków. Przez otwarty teren, szybko, szybko. Muskane suche trawy, jakaś szczotlicha wyrwana z korzeniami, resztki wiosennych sporków strzelają zmurszałymi łodyżkami. Jeszcze kępa trzcinników, trochę świeżej łąki rozrywanej racicami i trzcinowisko. Błogie, głośne i w odpowiednim, płowym kolorze. Po letniej zieleni zostały wspomnienia, za chwilę wszystko pokryje śnieg. Wtedy, biegnący będą już w innym lesie, w innej rzeczywistości. Będą żuły korę sosen i w ciągłym napięciu będą czekały na bodziec do ucieczki. Taki mają sposób na życie. Ucieczka do granic uciekania. To nigdy nie będzie stabilizacji. Takiej pracy od 7 do 15, obiadu, kawy, kolacji. Tu jest bieg.

Udostępnij:
Przejdź do treści