blog.

Skąd się biorą nocne duszki?

Jest taka dolina, w której są duchy, ale nie straszą. Jest takie miejsce, gdzie pewien gen płata figle w populacji saren już od wielu lat. Pierwsza była leucystyczna samica, trzymała się rzeki i gdy ślad po niej zaginął, wtedy pojawił się cynamonowy młodziak. Trochę jak cynamon rozpuszczony w mleku, zupełnie nie przystawał do podstawowego wzoru saren. W tym roku z zakamarków wyszedł biały samiec. Pojawia się jak duch. Płochliwy, szybko reaguje ucieczką. Ten z fotografii to nocna scena i w zasadzie dzięki nowej technice w aparacie można go było pooglądać. Dziś rano znów był i znów jak duch rozpuścił się w powietrzu. Taki leucystyczny osobnik, ale nie albinos. Trudno być innym, kiedy wszyscy wkoło mieszczą się w średniej i standardzie. Trudno utrzymać się przy życiu, gdy widać cię z daleka. A jednak żyje, a jednak jest, a jednak jest inny niż wszyscy. Robi swoje. Zawsze mnie takie ananasy zatrzymują. Patrzę wtedy, przypominam sobie rozdział książki Jerzego Kosińskiego „Malowany Ptak”, gdzie inny oznaczało kłopoty. Mam nadzieję, że mu odpuszczą w tym sezonie i pozwolą się rozmnożyć. Życie to nie znaczki, nie trzeba kolekcjonować najrzadszych.

Skąd się biorę te duszki? Z genetyki i ewolucji. Miło mieć takiego za miedzą.

Udostępnij:
Przejdź do treści