Z góry nie widać!
W społecznym rezerwacie przyrody „Polder” życie gotuje się w dzień i w nocy. Jednak patrząc z perspektywy bielika, ale naszym wzrokiem nie dostrzeżemy tego wszystkiego co w szuwarach gwarzy, huczy, dudni, krzyczy, piszczy, skrzeczy, śpiewa, rechoce i jazgocze. Z góry widać strukturę bagna, ścieżki, wewnętrzne oczka, głęboczki. A tam? A tam śpiewa trzciniak, trzcinniczek, łozówka, rokitniczka, brzęczka, świerszczak i potrzos. Na zielonych łąkach krzyczą czajki, dudni dudek, śpiewa skowronek i lerka. Na skraju znów śpiewa potrzeszcz, świergotek drzewny, skrzeczy sójka, pokrzykuje bielik. W wodzie huczy kumak, rechoczą żaby zielone, reguje rzekotka, piszczy wodnik i kokoszka, stęka łyska, tokuje błotniak stawowy. Kręcą się traszki, larwy ważek, ważki nad wodą. Woda gotuje się od zooplanktonu, larw wszelakiej maści i rozmiaru, cicho podąża tu gęgawa i żuraw. Krzyżówki robią szum, zielonka udaje, że jej nie ma. Gdy dodamy do tego gwar z otaczającego Polder lasu, to miejsce od razu staje się oazą bioróżnorodności. Warto było przez ponad trzydzieści lat dbać o przyrodę nad malutką rzeczką, dziś wiem, że było bardzo warto. A z lasu zawył wilk, bóbr uderzył ogonem, kozioł zaszczekał, łania tłukła nogą w błoto i jeszcze tylko na chwilę zajrzała kania ruda. Czy można chcieć więcej? Można! Czekam na kolejne gatunki.