Sprzedawcy glonów…
Odszedł Jan Ptaszyn Wróblewski. Człowiek, od którego uczyłem się jazzu. „Trzy kwadranse jazzu” w wolnej Trójce były dla mnie bramą do świata instrumentalnych doświadczeń i emocji. Jego spokojny głos prowadził mnie przez synkopowane utwory i przez biografie niezwykłych ludzi, których słucham do dziś. Choćby Nahorny, Karolak, Namysłowski, Urbaniak, Pawlik ale też Sonny Rollins, Miles Dives… to tylko śmietanka tego co wkładał mi do uszu człowiek niezwykły, kompozytor, saksofonista, redaktor, dyrygent. Darzyłem go wielkim szacunkiem i przyznam, że od lat kiedy na bagnie trąbią wzdętymi „polikami” żaby, wracał mi do głowy „Ptaku”- Jan Ptaszyn Wróblewski, który już na zawsze zostanie w tym żabio-jazzowym towarzystwie. Dziękuję Panie Janie za rechot Pańskich saksofonów, za ciepły głos wydobywający z radia (na początku z radia Jowita 2IC, które dostałem od ciotki Irki na komunię w 1983 roku, 20 maja, wtedy dopiero zaczynały kwitnąć konwalie…), a potem to już z różnych głośników. Tuż przed moim urodzeniem ukazał się album jakże żabi – „Sprzedawcy glonów” i do posłuchania z tegoż albumu polecam:
https://www.youtube.com/watch?v=KxHMvYw3JA4&list=OLAK5uy_l6POLxhsrEABY72O1sXrD50hEcfjJI6kw