Mocarz z leśnego bajora
Potrząsał mokrą głową na brzegu śródleśnego stawu. Małe krople wody rozpryskiwały się niczym serduszka w dzwoneczkach i grały jakąś stawową melodię przypominającą deszcz. On silny, dobrze wybarwiony z pięknie wykształconym guzem nad dziobem. Oglądanie takiej tryskającej zdrowiem twarzy przynosi radość. Choć, jego kondycja wynika z tego, że tego roku nie przystąpił do lęgów. Musi przybrać na wadze, odbudować koszty z poprzednich sezonów rozrodczych i być może już za rok zdecyduje się na lęgi. Dziś ma wciśnięty program „zadbaj o siebie” i jak widać realizuje go systematycznie i konsekwentnie. Przy okazji wraz z samicą pilnują swego rewiru nabierając sił na kolejne sezony. Długowieczność wymaga rozłożenia sił. To nie sprint sikor czy rudzika, które nie żyją tak długo jak łabędzie. Rozród dużych ptaków to maraton rozłożony na wiele lat, gdzie układanie rozsypanych klocków ma wielki znaczenie. Zauroczył mnie dziś ten ptak. Tryskał zdrowiem. Gdy blisko 30 lat temu z Andrzejem Czapulakiem obrożowałem łabędzie, zdarzały nam się osobniki lekkie, z bardzo jasnymi dziobami i zapadniętymi guzami. Te potrzebowały czasu na dojście do siebie, do lepszej kondycji, ale wtedy zdarzył się nam osobnik, który ważył blisko 14 kg i czuliśmy w rękach jego moc ukrytą w skrzydłach. Czuć było napięcie i prawdziwą siłę. Dziś, choć wiemy, że i jego dotyczyło przemijanie, choć wtedy miał swój dzień. Dzień zdrowego, silnego i tryskającego zdrowiem łabędzia.