blog.

Raz, dwa, trzy, cztery

Kiedy z bocianiego gniazda dobiegają klekociki, chichoty, gulgoty i takie odgłosy jak z głodnego żołądka to znak, że można już zajrzeć do podwórkowego gniazda i policzyć pisklęta. Oczywiście do lotności mają jeszcze niecałe dwa miesiące, ale ciekawość mnie zżerała od kilku dni. Cztery! To byłby dobry wynik w połowie lipca. Trzymajcie kciuki. Nasze boćki zbierają głównie pokarm w jednym z naszych społecznych rezerwatów przyrody. Taka liczba młodych, podrośniętych już, świadczy o tym, że jest tam sporo pokarmu. Czyli jest co jeść, jest komu kryć się w trawie i jest komu uciekać przed ostrym dziobem bociana. Tak ma to wyglądać. Wypas, koszenie, wypas, koszenie i tak przez lata. Powrót dzikiej przyrody na uprawiane niegdyś pola jest dość szybki i daje nadzieję na przyszłość. Przy okazji pod gniazdem jest platforma typu Konieczny-Łukasik, która w tym roku gości dwie pary szpaków, wróble i mazurki. Jerzyki krążą czasem i mam nadzieję, że się zainteresują apartamentami. Zatem, życie na szczycie masztu trwa w najlepsze. Życie w bocianim gnieździe! Z bocianiego gniazda widać też sporo. Na czerwono-filetowym niebie zachodu leci jeszcze jakiś zmęczony dniem żuraw, ktoś na kostkowej drodze jedzie na nowiutkim rowerze, ciekawe bo w tym roku nie było I Komunii. Sarny podążają na grządki w poszukiwaniu gorzkich roślin, których brakuje na coraz uboższych łąkach. Jakiś borsuk obwąchuje stos drewna a ostatni rudzik zanucił z niedalekiego lasu. Noc idzie, nie ma na to rady.

Udostępnij:
Przejdź do treści