Tango na mak czerwony
Nie wiem dlaczego, ale na wielkim polu maków, moje myśli poleciały do dzielnicy La Boca w Buenos Aires i odtworzyły mi się obrazy, których nie da się zapomnieć. Na progach kamienic stały duże głośniki, a tuż przy progu tancerki tańczyły tango, czasem z kimś z ulicy, czasem z lokalnym mistrzem. Przed jednym z domów, wymazanym graffiti tańczyła tancerka w czerwonej sukni. W sukni w kolorze maków. Dziś, gdy od burzowego wiatru, na wyprostowanych nogach tańczyły maki, jeden z nich wrócił do boskiego Buenos. Pojawiała mi się przed oczami kolorowa ulica Caminito i cały ten świat tanga. To jak podróż w poszukiwaniu Gombrowicza, który ponoć tu szwendał się po ulicach. W jednym z klubów tango, ktoś zagrał Chopina na wieść, że siedzi Polak przy lampce czerwonego Rioja z Mendozy. No i ten taniec, wiatr, te ruchy, te łodygi/nogi maków. I Muzyka! Libertango Astora Piazzolli, na początek wystarczy, potem grać będą już wszelkie tanga, te nowe i te starsze. Solo tancerki pośród tysięcy tancerzy. Tango na czerwony mak! Tango nuevo! Całe pole grało, całe pole tańczyło. Wszystko rozcinane piorunami zza rzeki i kroplami wilgoci z burzowych chmur. Taniec, który chwasty z przydrożnego ugoru zatańczyły koncertowo. Z maków wylewała się tęsknota za ulicami, które kwitną jakarandami mimozolistnymi, za zapachem małych knajpek, za jedzeniem z ulicy, za audiosferą Buenos i deltą La Palty, gdzie wypatrywałem jak bentewi wielki łowi jakieś stwory z namułów estuarium. Maki potrafią obudzić to wszystko co ważne, ale co daleko, to wszystko co minione ale ciągle tkwiące w głowie. Tango maków, tango tęsknoty za czerwienią pięknego tańca, za emocjami, które płyną na burzowym wietrze. Zamknij oczy i zobacz jak tańczą. Zamknij oczy i poszukaj tego jedynego maku, który tańczy najpiękniej.