O krok od śmierci!
Wczoraj pisałem o ojcu czwórki piskląt. Dziś miało być o obrączkowaniu tego rodzeńśtwa, ale podczas prac ornitologicznych odkryliśmy, że dwójka piskląt jest ze sobą spętana sznurkiem. Gdyby nie interwencja Gosi Pietkiewicz i Pawła Kwaśniewicza z Grupy Obrączkarskiej Odra i energetyków z Taurona, los tych piskląt byłby przesądzony. Kontrolowałem i obrączkowałem bociany wielokrotnie, zdarzało mi się wyplątywać sznurek z gniazd, z bocianich nóg, ale to co dziś zobaczyłem po wjechaniu podnośnikiem do gniazdo zamurowało mnie. Dwa pisklęta związane jednym sznurkiem, mało tego, każde z nich miało obie nogi zaplątane w sznurek.
Wyrok w zasadzie od pierwszej chwili splątania. Na szczęście nie doszło do zranienia nóg, zakażenia, martwicy itd. Nogi były bez szwanku. Widać dorosły przyniósł sznurek niedawno. Wiemy skądinąd, że nasz obrączkowany samiec to bywalec kontrowersyjnego wysypiska śmieci, o którym słyszymy czasem w telewizjach. Samiec nie ogląda polityki i nie wiedział, że tam nie powinien latać bo może nabawić się kłopotów. Jak widać ten jego gen do obcowania w śmieciach, każe mu przynosić coś do gniazda. Były w gnieździe inne sznurki, kawałki dętki, folia… Cóż, dla bocianów to materiał do budowy gniazda. Jakoś boćki nie zaplątywały się nigdy w perzu czy w sianie, a sznurek wygląda podobnie. Czwórka młodych jest już zaobrączkowana, a dwójka z nich dostała drugie życie. Oby już rodzice nie przynosili niczego do gniazda. A my? My Naród? Powinniśmy zwracać większą uwagę na to co pozostawiamy w środowisku. Niby tylko sznurek a tyle krzywdy…
Kiedyś krzyczałem na całą Polskę – Zbieraj sznurki – chroń bociany! Dziś już nie krzyczę, bo nie mam już takiej siły. Dziś cicho proszę – dbajmy o ten świat, który robi się tak kruchy, przez nas!