blog.

Co ze zwierzętami podczas wysokich wezbrań?

Wydawać by się mogło, że po wylewie Odry w lasach odbywa się jakiś wielki dramat. Co widziałem w nadodrzańskich lasach podczas wysokiej wody? Cóż, zarówno w 1997 roku jak i w 2024 kiedy dolinę Odry wypełniała woda po brzegi to na terenach zalanych trudno było uświadczyć jakichś zwierząt. Generalnie panowała przerażająca cisza. Pływanie po łęgach odrzańskich jest swoistym przeżyciem. Gdy woda trzyma poziom, nawet chlupot jest prawie niesłyszany. Dopiero gdy poziom wody zaczyna opadać, las zaczyna żyć przelewami. Słychać pluski, szum płynącej wody, czasem uderzenia płynących konarów. Ptaków w 2024 roku prawie nie było. Przez chwilę słychać było jedynie żerujące sikory, ale bardzo pospiesznie, ukradkiem, przelotem. Duże zwierzęta, gdy podnosiła się woda opuszczały spokojnie zalewisko, a zdarzyło się, że jeden z byków ryczał wzdłuż podnoszącego się ku niebu zbiornikowi. W zasadzie jelenie, sarny, dziki, jenoty, lisy czy borsuki odeszły o czym świadczyły tropy skierowane w jedną stronę. Ciekawe, że żaby z kompleksu żab zielonych trzymały się wzdłuż wałów i korzystały ze schronień w trawie. Pierwszy raz też obserwowałem sporo kumaków wiszących w wodzie przy wałach. Jednak na samych rozlewiskach nie było widać płazów. Gady? To ciekawe, że w 1997 roku płynąc tymi sami łęgami co w bieżącym roku, na wodzie udało mi się dostrzec płynące padalce. Dokąd? Nie wiem, ale jeden duży padalec wisiał na gałęzi powyżej poziomu wody i czekał, aż ta opadnie. Na małej wyspie z pozostałości starego wału było sporo jaszczurek zwinek i trochę otworów (norek) jakby nagle zagęszczenie norowców wzrosło. Cóż, trudno mi powiedzieć kto je zamieszkiwał, bo były za małe na gryzonie i jaszczurki a za duże na dżdżownice. Bóbr, już prawie nad samą rzeką trzymał się drzewostanu i patrolował okolicę. Wtedy też, w tej całej ciszy wybuchł dźwięk dość przerażający i trudny. To jeden z odrzańskich matuzalemów wpadł z impetem do rzeki w pobliżu już samego koryta. Przeszywający, mocny niczym piorun rozrył sielską audiosferę doliny i zostawił w głowie nieco strachu, bo z tej strony raczej nie spodziewałem się problemów. Jeszcze zimorodki, które latały prostymi drogami leśnymi i nie zatrzymywały się na skrzyżowaniach. Były jak małe niebieskie skutery w małych włoskich miasteczkach, które czasem piszczały dodając sobie animuszu. Jedzenie raczej inne niż na co dzień miały pod dziobem. Na wodzie unosiły się żuki z rodzaju Geotrupes, i sporo kusaków z ogromnymi próchniaczkami czarniawymi. Tylko jeść, choć nie jest to rybna dieta. Cała reszta pozostała ciszą. Została tam i wraz z odchodzącą wodą zabrana zostanie kolejna tajemnica Łęgów Odrzańskich. Właśnie tam powinna być kumulowana woda z wylewów, w wielkich, suchych polderach, gdzie woda pomaga a nie szkodzi. Takie obszary zalewowe mogą też chronić ludzi. Jak widać, większość zwierząt poradziła sobie bez większych problemów. W takich polderach woda nie rośnie gwałtownie. Nie dochodzi tu do przerwania tam, pęknięć wałów, a ludzie mają więcej czasu na decyzje i obserwacje. Tym razem polder Tarchalice – Domaszków zadziałał.

W 1997 roku pływałem w tych samych miejscach i tym samym, czterokomorowym pontonem. Bałem się, że nie wytrzyma próby czasu. Nie jest to chiński ponton, tylko taki z Grudziądza. Porządnie wykonany i bardzo dobrze przechodzący próbę czasu. Warto pamiętać o solidnych rzeczach, które nie przyczyniają się do produkcji śmieci, bo tych po opadnięciu wody pozostanie w Łęgach Odrzańskich bardzo dużo. Jak to posprzątać? Nie mam pojęcia. Tysiące ludzi musiałoby tej jesieni zamiast grzybów pozbierać śmieci w dolinie Odry. Na pewno chyba!

Cóż pływanie gumowym pontonem nad ogrodzeniem upraw leśnych daje sporo emocji. Nie wiem czy nie ma tam wystającego drutu. Natomiast pływanie po starorzeczach, które są i tak głębokie na co dzień jest również dużym przeżyciem. Dobrych kilka metrów wody w miejscu gdzie kiedyś mierzyłem gniazdo i jaja żurawi trochę mnie zatrzymało i pozwoliło na refleksje.

Tak czy inaczej oglądanie rzeki przy jej największych poziomach, z rzeki, pozostanie dla mnie ogromnym przeżyciem. Zwłaszcza moment, gdy widzisz po drugiej stronie głównego koryta znak kilometrażu Odry – 325!

Udostępnij:
Skip to content