
Gdy czerwień się czermieni
Na skraju kwaśnego bagna, u stóp brzóz i sosen, jesień przyszła tego roku obrazkami kolb czermieni błotnej. Obfite korale dojrzewają w chłodzie poranków i słońc chowających się za wzgórzem. Przy zieleni torfowców i ich czerwieniejących fragmentach, owocujące czermienie jawią się niczym rubiny rozrzucone na tkanych dywanach, które przez tysiące lat odnawiają swoje włosie. Czermień jest tu tylko na małym fragmencie, niczym sznur korali na szyjach tancerek z zespołu „Mazowsze”. Dojrzewające kolby są jak rozsypane ozdoby z „cepelii”, których nikt w ich artystycznym nieładzie nie potrzebuje zbierać i układać. Teraz intensywnie zielone, sercowate liście żółkną i kurczą się przed zimowym chłodem, oddając cały zapas energii mięsistym kłączom oplatającym czerń torfów. Za jakiś czas kolby zaczną wysychać i brązowieć, niknąć, by w końcu nasiona mogły zatopić się gdzieś na obrzeżach kwaśnego. Czermień błotna to jesienna wariacja egzotyki w szarzejącym krajobrazie.