Chwilę przed śmiercią
Chwilę przed śmiercią
Ciepłe jesienie, dodają modliszce wielokrotność kolejnych dni życia. Każdy dzień, gdy wczesne promienie słońca ogrzewa jej ciało, jest jak komenda jak w starej strzelance – „zostało ci jeszcze jedno życie”. I tak z dnia na dzień, nie wiedząc, że w końcu przyjdzie ten ostatni chłód, który przeszyje jej chitynowe ciało, bawi się w ułudę życia. Ma za sobą intensywny wzrost od wiosny. Linienia. Stawała się większa i większa, choć była kopią siebie samej w następnym rozdaniu. Potem czas rozrodu, faceci, dziewczyny, ooteki. Było wielkie żarcie. Potem wrzesień i odliczanie do zimy. Dziś 27 października i owad nadal w formie. Modliszki przeżywają zimę w postaci jaj, we wspomnianych wcześniej ootekach, czyli takich bibliotekach jaj, zawieszonych na gałązkach pośród łąk, skarp, przydroży i wszelkich muraw.
Ona szła w górę, słońce leciało w dół, które w tym miejscu latem świeciło jeszcze wysoko, dziś zbliża się do szczytów drzew. Nawet spleciona, chmielowa lina/liana szarzała już na potrzeby zbliżającego się listopada. Drapała się w górę z ogromną uwagą, powolnością, ale też nieświadomością nadchodzącego kresu. Nie sprawdzi meteogramu, nie wejdzie na windy.com. Każda chwila jest nieprzewidywalna w jej życiu. Może ktoś ją zje zanim stopi się z zimą? To mogłoby być zupełnie dobre rozwiązanie, bo być może czułaby się potrzebna, a na starość to właśnie z tym bywają problemy.
… a słońce operowało w welonie chmielu i drażniło odnóża modliszki niczym leki z wielkich koncernów farmaceutycznych, które wcale nie dają komfortu życia i przeżycia go jak w młodości, one tylko podtrzymują procesy życiowe i możliwość zabierania starszym pieniędzy na rozbujanie koncernów.
Modliszka chwilę przed śmiercią, żyje nieświadoma jutra i tym się od nas różni. Nie musi się już o nic martwić. Wystarczy tylko żyć.