Zimować?
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z żurawiami ich liczebność zaczynała dopiero wolno rosnąć. Sporo mówiono o przyczynach zanikania populacji w poprzednich stuleciach. Nie wiem czy wiecie, ale przynajmniej w Niemczech polowano na nie do 1920 roku. W średniowieczu, jak wynika z badań Krupskiej, szczątki żurawi znajdowano w osadach ludzkich podczas badań archeologicznych. Cóż, trudno się dziwić by ludzie nie zwrócili uwagi na dużego, wszystkożernego ptaka, który mógł w czasie przedkartoflanym zapewnić sporo pokarmu. Zresztą jeszcze w latach 90. XX w. oglądałem fotografie z Pakistanu, gdzie żurawie sprzedawane były na targach obok innych gatunków. Być może takie rzeczy dzieją się tam nadal, tylko nie mam dostępu do nowych fotografii… W latach 90. ubiegłego wieku Hiszpanie próbowali chronić żurawie przez zachowanie dębów korkowych. Te ptaki żywią się żołędziami dębów korkowych zimą. Akcje zbieranie korków z wina miały pokazać problem żurawi i tu zaczyna się inna, nowa historia w życiu tych dostojnych ptaków. KUKURYDZA. I nagle buch, i nagle ciach, i nagle populacja rośnie. Nie tam gdzie jest ekstensywne, przyjazne choćby bocianom rolnictwo, ale tam gdzie przemysłowe rolnictwo kosi przemysłową kukurydzę. Na polach pozostaje sporo ziarna. Nasze żurawie już nie muszą lecieć do Estremadury z dębami korkowymi. Wystarczy polecieć do Francji, do Niemiec. Gdy na to nałożymy ciepłe jesienie. Przymrozki niegdyś od września, dziś nawet w październiku jak na lekarstwo. Można zostać, można nocować na stawie, bagnie, jeziorze, rozlewiskach rzek, płytkich zatokach, a rano fruuu na ściernisko kukurydzy. Żniwa kukurydzy właśnie trwają, a ziarno sypie się na pola kilogramami. Żurawie nie muszą odlatywać. Sporo zostaje ich już w Polsce. Część, gdy nadchodzą mrozy leci nieco na zachód. Nie migrują za równik, więc nic nie muszą. Muszą być tylko dobrymi synoptykami i czasem polecieć na chwilę do Francji. Oczywiście część leci na Węgry, do Izraela. Ważne by było co jeść i gdzie spać. Wiele par zostaje w rewirach i nie przyłączają się już nawet do zimujących stad. Żerują z młodymi, urodzonymi wiosną, praktycznie do lutowego składania jaj. Wcześnie, bo nie ma co czekać, skoro lodu i śniegu nie uświadczysz. Potem nagle raj. Na polach nie ma już pracujących ludzi. Czasem przyjedzie traktor, ogromny, zrobi robotę i oczko polne w przyszłej kukurydzy może być wykorzystane do lęgów. I tak populacja rośnie, rośnie i rośnie na naszych oczach. Żurawie na dziś są z pewnością beneficjentami przemysłowego rolnictwa, za które słono płacą bociany, gawrony i wszelkiej maści śródpolny drobiazg. Pytanie tylko jak długo to potrwa i kogo nagle zaswędzą żurawie.
Dziś można je oglądać, słuchać i podziwiać. Warto spojrzeć na ich zachowania, dostojność i elastyczne podejście do zmian. Wygrają wszystkożerni? Wygrają przewidujący synoptycy w przyrodzie? Im bardziej się wyspecjalizujesz tym trudniej będzie ci stawić czoła nadchodzącym zmianom. Żuraw z gatunku prześladowanego osiągnął rangę gatunku podziwianego i na dziś wygrał.