blog.

Rozmowy kormoranów

Czas jesiennej kanikuły. Nikt nie myśli o wysiłku rozmnażania. Tylko połów, suszenie skrzydeł, połów i długie nocy do rozmów o stanie świata. Gulgi, szepty, ochrypłe zawołania. Język nadrzecznych rozważań. Dobry ciepły dzień, suche skrzydła, żołądek po brzegi.

– Co dziś jadłeś? Okoń? Oj łuska w gardło drze, wiesz ketoidalna łatwo się nie oddziela!

– Ale smaczny! A Ty co dziś? Boleń? U, nieciekawy, taki jakiś mało smaczny. No ale w kategoriach sportowych brawo, bo szybki.

– E tam! Za to łuska cykloidalna i gładziutko wchodzi przez gardło!

– Panowie, ja tylko zjadam obce! Koluchy, bo tak mówią na nie na wschodzie kraju. Po waszemu, tu na zachodzie, to będzie sumik karłowaty. Jem i nikt mi nie powie, że rodzimą wyżeram. No i łuski brak! Tylko ten kolec! Cóż, to jakby jeść rybę fugu, trochę adrenaliny nie zaszkodzi.

I tak mija noc, and ranem trzeba pogadać gdzie lecimy, czego szukamy i jak unikać kontaktu z ludźmi. Reszta dzieje się w sposób naturalny. Trochę porannych promieni dosuszy pióra, trochę ciepła zregeneruje to stracone nocą i fruu prosto na wodę. Dzień krótki, trzeba gromadzić zapas na kolejną noc. Jesienne wakacje dają czas do spokojnego żerowania, do nieśpiesznego koczowania. Tego nomada naszych wód nie trudno teraz obserwować, wystarczy stanąć nad rzeką, większym zbiornikiem i poszukać peryskopów szyi wystających po głębokim nurkowaniu. Czasem i rybę można poznać, zanim trafi do przepastnego żołądka. Dobrze je też oglądać na piaszczystym brzegu czy gałęziach, bo można przyjrzeć się ich stopom. Ich elastyczne płetwy dopasowują się idealnie do gałęzi na których siedzą. Nam w płetwach do nurkowania trudno byłoby usiąść na takim patyku.

Po słońcu przyszedł deszcz i zmoczył pióra mokrym kormoranom. Przypomniała mi się historia z mojego egzaminu nurkowego. Kiedy zajechaliśmy do kamieniołomu zaczął padać deszcz. Pierwsza myśl to co my teraz zrobimy. Przecież pada! Egzaminujący nas Darek dostrzegł moje wątpliwości i zwrócił mi uwagę, że pod wodą nie pada i że trzeba zdać! 23 metry pod wodą, zimną bo kamieniołom Zimnik, ciemną bo tam na dole to już tylko skała i przyznać muszę, że deszcz nie padał. Ani kropli. I podobnie jest z kormoranami. Pod wodą jest pogoda ma inny wymiar. Co z tego, że pada. Gorzej z wysuszeniem neoprenu. Rozkładanie skrzydeł jak to robią kormorany nie pomogło. Mokre pióra wróciły w skrzyni do suchej kotłowni, z czego kormorany korzystać nie mogą. Ot takie kormoranie przemyślenia nad Odrą.

 

Do tych kormoranów pasuje mi jakoś Claudio Constantini z bandoneonem. To się naprawdę dobrze zgrywa z rozmowami kormoranów. I nie „Klucz Kormnoranów”, tylko Bach. Połączenie Bacha i odgłosów z noclegowiska robi wrażenie w mojej głowie, gdy za oknem siąpi a ludzie w paltach po nocy chodzą. Polecam. Trzeba to tylko jakoś połączyć. Sieć jest pełna wszystkiego, więc da się posłuchać.

Udostępnij:
Skip to content