blog.

Tkwienie

Czasem świat się zatrzymuje w pustce. W pustaci o jakiej pisał Józef Tischner w „Historii filozofii po góralsku” – „pół nicego”. Takie właśnie miejsce zajęły dziś jelenie. Ktoś przepędził je z bagna…, ktoś szukał tego czego jeszcze nie zostawiły jelenie, ktoś być może chciał je zjeść. Z drugiej strony ruchliwa droga. Strach wracać, strach iść do przodu. Takie pół niczego w podejmowaniu decyzji. Bieganie po polu też nie wiele daje. Stoisz jak jajko na patelni i jedyne co mogą z tobą zrobić to zamieszać, ale i tak gęstniejesz, ścinasz się we własnej konsystencji. Tkwisz. Zamrożony w ruchu. Nikt nie podejmuje decyzji, choć wszystkie razem. Kręcą się, czasem bodą kierując ku sobie obnażone kości poroża. Tkwią. I zdawać by się mogło, że już nic się nie wydarzy, że zostaną w tej pustaci z niczym wokół, z pustką pól. I wtedy jeden z nich zaczyna biec w stronę zupełnie niespodziewaną, w trzecią. Rozbijają racicami porządek posianych ozimin, zrozumiały, że tkwienie nawet w najlepszym kisielu zawsze będzie znacznym ograniczeniem i trzeba ruszyć, zmienić kurs by być. Czasem na wykładach dla młodych ludzi zapada taka pustka. Wszyscy mają dużo do powiedzenia szeptem, ale strach zadać pytanie, strach o to co pomyśli reszta jeleni wokół. I dopiero ci co załamią w sobie strach przed paraliżem grupy są w stanie iść dalej, choć cały ten sparaliżowany tłum pójdzie na wybory i zrobi ci akuku w twojej drodze. Tłum wyśle cię byś walczył o nie swoją Grenlandię. Byś realizował „wszechrosję”, byś czasem nie poszedł własną drogą. Tłum zawsze równa w dół. Dlatego z tego tkwienia, bez oglądania się na zmęczone pyski innych, trzeba mieć odwagę by iść w swoje lasy. No ale to już wymaga rozumu.

Udostępnij:
Przejdź do treści