blog.

Korona wiosny

Czarny mursz łągu zaczyna gotować się w ciepłych promieniach słońca, a z niego zaczynają wyrastać skarby przedwiośnia. Najpierw soczysta zieleń liści, strzeliste pąki kwiatów, które z czasem otwierają się i zaczynają malować las dzwoneczkami. Śnieżyce wiosenne są w moim życiu od kiedy pamiętam. Od czwartego roku życia, najpierw za rękę z siostrą, potem już każdego roku sam. Nie potrafię ich nie zobaczyć. Nie potrafię przestać się nimi zachwycać. Są idealnie piękne, choć to subiektywne oczywiście. Lubię usiąść na zwalonej kłodzie i cieszyć się bielą wyrastającą z czerni. Z błota.

Dzielę się jednym z pierwszych, jeszcze całkiem nowym, otwartym w pierwszym dniu jego (kwiatu) jej (śnieżycy) kwitnienia. Fascynujący kwiat. Taki nowy, świeży i unikalny. Ale nie jeden. Nie ma tu mowy o relacji Małego księcia z r(R)óżą. Tu, albo kochasz wszystkie, albo ani jednego. Choć ten pierwszy, ten który zakwitł otwarty pierwszym ciepłem cieszy najbardziej.

Wiosenny symbol Doliny Łachy, taki nieco schowany.

Udostępnij:
Przejdź do treści