blog.

Samotność wawrzynka

Wawrzyny i laury to nie ta kategoria. Źródliska i wawrzynki to miejsce do głębokiej zadumy, w której głos wiosennych ptaków rozlewa się wokół. Gdy wyłączymy uszy, ten jeszcze ciągle czarny las okaże się miejscem dość odosobnionym i trudnym do egzystowania. Błoto po kolana, suche turzyce ścielące się na migoczącej od słońca wodzie i ich ostre, przesycone krzemionką noże liści czyhające na nagie palce, które łatwo krwawią. To jak przypadłość archiwistek i ich dłoni z ostrymi jak brzytwa kartkami zarchiwizowanego papieru. Cały czarny łęg źródliskowy i fragmenty olsu są na wiosnę jak czarna kartka, na której każdego dnia pojawiają się nowe liście i kwiaty. Jakby ktoś malował na czarnej szybie nadchodzącą wiosnę. Dziś jeszcze sporo czarnych sylwetek olch, których trzeszczenie na wietrze przeszyte krzykiem dzięcioła czarnego i przywołuje Goethego i jego Króla Olch. Pamiętacie? „Pójdź chłopcze w las, ten głuchy las…” „szeleści olcha…”. Tak, wystarczy usiąść na kępie i można usłyszeć jak „księżyc tańczy wśród ciemnych pni”. Pośród tego romantycznego anturażu (entourage) jest on: wawrzynek wilczełyko. Delikatny, ulotny, z zapachem ledwo wyczuwalnym w wietrze. Krzyże kwiatów znaczą giętkie gałązki przesycone jakąś trucizną. Sam, pierwszy odważnie kwitnie w czarnym lesie. Jest jak zwiastun nadchodzącego ciepła. Jest drogowskazem trzmieli i latarenką błonkówek.

Samotny w całym tym siedlisku przesyconym wilgocią czarnych murszów, do których na suchszych brzegach bronią dostępu kolczaste jeżyny. Takie obcowanie z dzikością jest jak wizyta w teatrze, w którym nikt nie bije brawo. W którym swój coroczny monodram odgrywa Wawrzynek Wilczełyko, stwór z bagien, którego wątłe krzewy pamiętają dziesiątki lat wstecz i którego czerwone jagody za kilka miesięcy mogą zwieść na manowce.

Dziś, w tym cieple marcowego słońca każdy jego kwiat jest małą gwiazdką na niebie błota i świeci bardziej od wszystkich chińskich światełek w okresie Bożego Narodzenia. On świeci swoją samotnością w przestrzeni lasu.

Rytm wybija mu dzięciołek, melodię nuci sikora uboga a z nieodległej dziupli słychać jak z subwoofera silącego się na tenora siniaka.

Udostępnij:
Przejdź do treści