Śmiercionośne butelki
W każdy dłuższy weekend las napełnia się ludźmi. Każdy wysyp grzybów przyciąga zbieraczy. Zrzucanie poroży magnetyzuje wszechbiegających. Jeszcze borówki, jagody, poziomki, coraz bardziej popularne zioła i obowiązkowe już wszelkie spacery. Las daje bardzo dużo. Dużo w tym lesie też zostaje. Najczęściej butelki i puszki po napojach. Mamy do czynienia z fenomenem w fizyce – nazwijmy go „paradoksem masy”. Wszystko wskazuje na to, że butelka pełna płynów, niesiona do lasu często przez wiele kilometrów, waży niewiele. Ale! Już po wypiciu jej masa jest tak ogromna, że przynoszący ją do lasu delikwent musi ją w lesie zostawić, bo jej ciężar jest tak znaczny, że nie sposób zanieść jej z powrotem do domu i kubła na śmieci. Wiele z tych butelek leży latami w lesie. Wiele z nich to swoiste pułapki na owady, zwłaszcza chrząszcze. Trafiają tu często żuki i biegacze. Gdy giną, ich zapach wabi omarlice, grabarze i inne. Butelka napełnia się martwymi osobnikami. Czasem dwa, czasem setki. Tych butelek w lasach jest tak dużo, że nie zawsze mieszczą mi się w plecaku, gdy próbuję ten ludzki ciężar zabrać do kubła. Ktoś wyrzuca jedną, ja zabieram dziesięć a wcale ich nie ubywa. Zagadniecie ze mną do jednej z butelek, takiej leżącej w środku lasu. Świeżutkiej, po wodzie, leżącej zaledwie kilka dni. Na jej dnie zbiera się już warstwa z chrząszczy. Czasem brakuje słów, brakuje rąk, brakuje rozsądku. Korzystanie z przyrody to naprawdę już przywilej, a jednak i to można zepsuć. Strasznie to smutne. Kiedyś za kręgiem polarnym znalazłem jeden śmieć – paprykarz szczeciński. To pokazuje, że mamy to już we krwi. Może warto choć trochę zacząć dawać niż tylko brać. Tak myśl przed północą, po kolejnym opróżnianiu plecaka z najcięższych opakowań świata.
Po chwili przeszedł mnie dreszcz. Przypomniała mi się książka Franza Kafki „Przemiana” i pomyślałem sobie, że gdyby każdy wyrzucający śmieci, zostałby na kilka godzin bohaterem tej książki, to już nigdy nie wyrzuciłby butelki w lesie. Tylko czy te osoby czytają książki? Nie wiem. Czy czytają takie książki, to już wątpię. Smutna refleksja.