blog.

Cokolwiek się stanie

W uszach brzmi „Haja o que houver” Madredeus. Cokolwiek się stanie… To co dzieje się na świecie trochę mnie hamuje przed pisaniem. Agnieszka Holland dość trafnie stwierdziła, że „światem rządzą potwory”, bomby jak leciały tak lecą. Dziś zginęły dzieci w Kijowie, umierają dzieci w Gazie. Afryka oddaje metale ziem rzadkich kopanych rękoma dzieci tym wszystkim, którzy widzą świat jak Tolkienowskie pole wojny pod Wielką Górą. Trudno pisać o przyrodzie, o procesach w których jesteśmy jakimś trybikiem i choć mocno otyłym bo jest nas z osiem miliardów, to za chwilę możemy mieć kłopot z obrotem wokół siebie. Świat zmienił się diametralnie. Zdziwieni są ci, od których wymagamy obiektywizmu. W tym tygodniu najbardziej zdziwione było Jury Konkursu Chopinowskiego podczas czytania własnego werdyktu. Zadowolony przewodniczący i szukający wzrokiem sprawiedliwości pozostali. No ale jak zmierzyć talent, skoro ani zegarkiem, ani próbówką poetyzmu wykonań mierzyć się nie da. Więc może nie mierzyć wcale. I tak w tych zdziwieniach, w których nie ten co chciał dostał pokojowego Nobla na pisanie jakoś nie było dla mnie miejsca. Ale…

Całkiem niedawno umarła Jane Goodall, która przez dziurkę od klucza pokazała nam bliskość tak bliskich nam szympansów i po jej śmierci opublikowano ostatni z nią wywiad, który tylko po jej śmierci mógł być opublikowany. Pomijając sweter prowadzącego i jego brak przygotowania, Jane powiedziała, skracając jej myśl, że trzeba robić swoje. Trzeba pokazywać przyrodę i potrzebę jej ochrony i to mnie jakoś zawróciło z kursu znikania na nieśpieszny powrót. Droga Jane, dziękuję.

Dziś, płynąc Odrą patrzyłem na teatr pośród usychających topoli amerykańskich, wzdłuż których przemykał dzięcioł czarny. Robił swoje. Skakał, stukał, pukał, żył. Czasem leciał na żywe topole czarne, które były u siebie i trzymały się nadrzecznych terasów. Tych pierwszych, najbliższych rzece. Spektakl, który trwa tu od tysięcy lat, trwał i dziś. Rzeka robi swoje. W sieci krzyk, że park narodowy nad Odrą się nie należy.  Być może to ciągle nie jest czas ochrony przyrody, bo brak wiedzy ogranicza myślenie, ale… Ale gdy sadzono nad Odrą topole amerykańskie w latach 60. I 70. XXw. to też ktoś bez rozumu miał genialny pomysł na ujarzmienie przyrody i produkcję zapałek. Topole nie nasze wysychają, zapałek nikt już w Polsce nie produkuje a gomułkowskie myślenie odleciało.

Przy potworach można się przez chwilę najeść, gdy potwór je po całej okolicy rozrzuca sporo odpadków. Można. Jednak gdy potwór poleży, pośpi, narozrabia, to fizjologia sprawi, że znów tych, tych co blisko potwora, opryska i trzeba będzie z tym żyć, usychać jak topole amerykańskie nad Odrą, w krainie topól czarnych, tych rodzimych, może krzywych i pokręconych, z guzami czeczot i odrostów gałązek, które tak bardzo chcą żyć, które znów będą zielone i do których znów przyleci dzięcioł czarny. Podskoczy, zakuje, postuka i poleci. Warto przynajmniej nie bić brawa potworom, bo ciężko będzie się potem umyć.

Udostępnij:
Przejdź do treści