blog.

Z głową w gwiazdoszach

Jakoś patrząc w niebo, gwiazd nie widać. Kolejny dzień z chmurami zabrał szansę na zobaczenie komety. Ze spuszczoną głową, jak żołnierz u Broniewskiego, przyszło mi patrzeć na namiastkę gwiazd. Na gwiazdosze. Choć same w sobie w sumie są gwiazdami dna lasu. Gdy leci zbyt dużo liści, to jakby zachmurzenie przyszło na gwiazdoszowym ziemioskłonie. W zasadzie łatwej je odnaleźć zimą gdy liście zwiędną, zaczną gnić, niż teraz, jesienią, gdy wszystko leci na liść, na ogonek.

Gwiazdosze mają też swoje legendy. Gdzieś tam w Polsce ludzie wierzą/wierzyli, że te grzyby rosną tam gdzie w sierpniu spadnie gwiazda. Cóż, kształt narzuca myślenie. Nie spotykam ich zbyt często. Choć moje oczy nauczyły się ich szukać i w kilku miejscach zacząłem je regularnie obserwować. Na ciekawym stanowisku bywa więcej niż jeden gatunek, ale ich poszukiwanie w liściach klonów, wiązów i szpilkach sosen wymaga pozycji na klęczkach i oczu skalibrowanych na 30cm. I nagle wow!, jeden, dwa, pięć, dziesięć. Gwiazdy jak widać lepiej świecą w ciemnościach. Czasem wystarcz się tylko pochylić. Wrażliwemu to i gwiazdy zaświecą na czarnej ziemi 😊. Bywają w tak dziwnych miejscach, że szukanie ich jak prawdziwków może nie mieć sensu. Dość dużo wdziałem ich kiedyś na Wyspie Brownsea w Anglii, gdzie rosły w igliwiu pod inwazyjnymi tam rododendronami. W Brzegu Dolnym rosły w miejscu gdzie gromadziły się wypluwki sów. Czasem widzę je w próchnie pod starymi dębami, czasem towarzyszą robiniom. Za każdym razem jednak wraca mi w głowie obraz z jakiegoś starego podręcznika z lat 70. XX w., gdzie był namalowany we wnętrzu okładki i był dla mnie wtedy tak egzotyczny, że kazał siebie szukać latami. Ewolucja nie jedno ma imię i potrafi bujać w gwiazdoszach. Rozejrzyjcie się za swoimi gwiazdoszami, potrafią namalować uśmiech na buzi.

Pozdrawiam „Z Głową w Gwizdach”.

Udostępnij:
Przejdź do treści