blog.

Nocna Rusałka znad kałuży

Spotkanie z nią to zawsze spotkanie z duchem. Nie mówię o słonce w locie, ale o takiej truchtającej leśnym duktem przy kałuży. Fotografia robiona już w nocy w marnym świetle przypadkowego reflektora, ale nie mogłem nie podzielić się z Wami nocnym spotkaniem. Tańczącą Świtezianką jesieni. Podziurkowane błoto z charakterystycznymi otworkami świadczy, że to jej królestwo. Świat miękkiego błota, w którym swym mocnym i czułym peanem wybiera mulistych nieboraków. I ten jej chód, trochę jak trucht piłkarza. Widzisz getry nóg i przerośnięte trampki. Kwadratowa nieco głowa z okiem gotowym na spotkanie nocy. Państwo wybaczą porównanie, ale trochę w niej odnajduję wizerunek Bromby Macieja Wojtyszki. No jakaś taka bajkowa. Ktoś zapyta dlaczego rusałka? Myślę sobie, że tak z tysiąc lat temu lub nawet wczoraj lud podążający leśną ścieżką może trafić na małego duszka znad kałuży i niekoniecznie przyjdzie od razu do głowy, że to słonka. Duch panie! Dusza zabłąkana! Nie wiem jak można do nich strzelać, wióry zamiast mózgu. No taka mi refleksja przyszła gdy odlatywała.

Udostępnij:
Przejdź do treści