
Zima odchodzi z sarnami…
Ślisko, upadki, poślizgi… Kiedy zmienia się pogoda, zazwyczaj wieje i ten wiatr przynosi coś nowego. Jeszcze wczoraj śnieg, jeszcze wczoraj mróz. Dziś już cały ten nasz grudniowy świat ogrzewa delikatny powiew nieco nad zerem. Niewiele, ale białość znika i buduje szary, czasem zielony krajobraz. Sarny zdaje się odetchnęły z ulgą. Sporo pokarmu pojawiło się nagle przed pyskami, w dzień świetnie maskują się na polach, a o szarej godzinie mogą spokojnie żerować. W nocy lepiej być czujnym. Tropy wilków rozpuszczają się właśnie na śniegu a same drapieżniki pozostają duchami lasów. Tak powinno być. Za oknem deszcz, jutro zapewne nie znajdę już śniegu. Zima skończyła się przed nastaniem zimy. Wróci, to jasne i mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać. Zimą jest czas na zimę… Te zmiany naszych pór roku, nie oznaczają, że będą u nas rosły pomarańcze, to raczej sposób na gwałtowność i coś co nas ciągle będzie zaskakiwać. Dlatego chcę stałości w trwaniu zimy. Takiej ze śniegiem, takiej na minusie. Z magazynowaniem wody w śniegu i lodzie.