blog.

Czarny Kowal

Wróciłem do domu, z przyjemnością wszedłem do kuźni i uderzyłem kilka razy w kowadło. Dokładnie w rytm jaki wybijał dzięcioł czarny przy kuciu dziupli. Jakaś taka więź powstała miedzy tymi co czasem lubią sobie postukać. Dzięcioł nie odklejał się od sosny, w zasadzie samica dzięcioł! Czasem odchylała głowę od rozkutego otworu i krzyczała swoim żałobnym nieco „klijeeee”. Po czym znów wracała do kucia i wyrzucania wiór. Grudzień! Może to nie czas na rozród, ale każde miejsce jest dobre do szukania pożywienia, tym bardziej, że rdzeń samotnej sosny drążą już larwy owadów. W tej całej pustce zimy, i ona taka piękna i rytm w ciszy, były jakieś baśniowe. Jakby odklejone od zimowych zachowań całej reszty żywych zimowników. Czarna czerń dzięcioła tuliła się do samotnej sosny, wymownie  i z wzajemnością. Jakże one są dopasowane do pionowych masztów drzew. Cała sylwetka, sposób poruszania to wzór wertykalności. Jak poziomica z oczkiem mierząca piony drzew! Ech!

Udostępnij:
Skip to content