Nowa noc
Gdzieś nad strumykiem słychać chrupanie bobra. Kaczki w najlepsze urzędują na płyciznach. Wędruje kozioł i tylko raz zaszczekał na coś szamoczącego się w krzakach. Na rozlewisku kilkadziesiąt łabędzi krzykliwych, stadko kilkunastu żurawi. Z lasu dobiega wyjka wilka, a księżyc przedziera się przez nadchodzące z zachodu chmurki, chmury, obłoczki i obłoki. Nagle, jakby ktoś zmienił coś bezwiednie. Łabędzie w górę, kaczki też, żurawie zaczęły krążyć zagubione, a z lasu jakiś taki jęk zamieniony w dźwiękowy grymas przerażenia. Głośno. I tylko echo znad rozlewiska odpowiadało sennie: mać, mać, mać.