blog.

Nawet słońce chce się czasem przytulić

Lubuska buczyna, mały jar pokryty cukrem pudrem śniegu i słońce. Przedzierało się ono między muskularnymi bukami, twardo stojącymi w bieli poranka. Ich umięśnione pnie, spracowane wiatrem, spękane dawnym mrozem, przyciągały do siebie każdy promień, każdy foton, każdy dotyk ciepła, który rozcinał przyziemny mróz, codzienność. Każda szczelina między kłodami tych drzew wypełniała się kosmicznym tchnieniem, które przypominało, że już za chwilę wszystko wokół będzie zielone i, że szesnasta w nocy w tym sezonie to już historia. Las mimo tej przedziwnej zimy gotowy jest do wybuchu życia, do przyjęcia każdego promyka, każdego jakże ważnego światełka, które teraz tak daleko. Bardzo daleko. Słońce nie zastawiało się nad zimą, muskało korzenie drzew i mrugało do uśpionego życia. Jeszcze chwila, jeszcze trochę i znów wszystko wystrzeli rozlewającą się zielenią, śpiewem ptaków i kolejną wiosną. Szkoda tylko, że one tak szybko mijają. Ile to już wiosen w tym roku?

Udostępnij:
Przejdź do treści