blog.

Spragnieni

Kawałek kałuży, jakieś zaorane pole. Miejsce nieoczywiste. Wręcz „niemiejsce” w pojęciu Marka Auge. I nagle on i ona zatrzymują się nad polną kałużą. Pija, czyszczą pióra, zasypiają. Rozebrana do cna ziemia, turpistyczna wręcz rola przewrócona odkładnią pługa i ich dwoje. I ten ich spokój, bez tej całej sklepowej maskarady. Bez zbędnych przedmiotów. Za chwilę sezon lęgowy, więc taka kałuża, taki mały świat, taki spokój jest jak najbardziej wskazany. Za chwilę stres i wysiadywanie jaj, wodzenie młodych. Dziś, wczoraj, jutro jeszcze czas, jeszcze proste życie zimowych nomadów. Każde w swoim kącie rozlewiska.

Udostępnij:
Przejdź do treści