Wiosna bez przylaszczek?
Pierwsze wrażenie? Jest ich mniej niż w ostatnich latach. Zniknęły drzewa. Niegdyś obszar projektowany pod mały rezerwat z misą źródliskową, która ciągle wylewa swe wody do niewielkiego cieku. Dziś już rezerwatu zrobić się nie da. Ciekawe czy pozostaną tu jeszcze niżowe traszki górskie, czy wyjdą gnieźniki i łuskiewniki. Czy dzięcioł zielonosiwy jeszcze zagwiżdże. Zdałem sobie sprawę, że to co obserwowałem przez ostatnie 40 lat zmienia się tak nagle, tak szybko, że czuję jakieś przerażenie. Wiem, wiem kolej rzeczy, potrzeby człowieka, rozwój itd. Potem przychodzi jeszcze słowo kompromis, który swoim woalem nie przykryje już zmian. Zastanawiam się nad pojęciem dziedzictwa przyrodniczego, czy to jeszcze kogoś interesuje. Czy to kolejny frazes, który spływa jak farba wodna po pierwszym deszczu z szyb. Zastanawiam się od lat co zobaczą nasze wnuki. Może nie widząc tego co było, będą zadowolone z tego co mają. My w sumie też cieszymy się z tego co teraz a nie z tego co było tu 150 lat temu. To nie jest gorzki wpis, to raczej refleksja nad edukacją, nad priorytetami, nad wskaźnikami, którymi mierzy się gospodarkę. Myślę, że przyroda potrzebuje obecnie ogromnej, połączonej mądrości, która zmieni trendy i przyniesie przynajmniej zatrzymanie negatywnych procesów. Tak mi jakoś dziś było nieswojo, kiedy patrzyłem na kurczący się świat dzikiej przyrody. Nieswojo, nie wiem czy to oddaje emocje.
Oczywiście to przylaszczka, gatunek nie taki znów rzadki, ale w wielu powiatach liczy się jego stanowiska na palcach jednej ręki. Czasem go brak. W innych miejscach ginący, zanikający. Marzec bez przylaszczek to jak rzeka bez wody.