Czarodziejskie bagno
Tam gdzie gwiżdże dzięcioł zielonosiwy i delikatnie bębni dzięciołek, tam gdzie kruk nosi gałęzie na gniazdo i szpak zawodzi już wiosną, tam gdzie żuraw buduje gniazdo i sikora uboga w próchnie dziobem wyciąga mokre drzazgi, tam na dnie lasu zakwitło bagnisko. Mokry, czarny mursz urodził mięsiste, zielone liście, z wnętrza których wydobywają się malutkie dzwoneczki. I ten zapach tuż nad czernią wilgotnego mułu. Jakby ktoś wbrew całej tej czerni świata, chciał powiedzieć, że coś jednak się zmieni, że wystarczy trochę cierpliwości i czasu, i to co piękne samo wyjdzie z najczarniejszej czerni zapadłego błota. To historia o cierpliwości, nadziei i upływie czasu. Oglądam je już ponad czterdzieści lat. Zachwyt nie mija. Przeciwnie, nabieram ogromnego szacunku do siły, z jaką przyroda potrafi odbudowywać swoje okaleczenia. W tym roku jest ich tu naprawdę więcej! Tu, w tym miejscu!