blog.

Kłębowisko biedronek

Są, nie ma na to rady. Biedronki azjatyckie stały się dość powszechne, dość powiedzieć powszechnie widoczne. Garaże, strychy, szopy, szopki, drewutnie, stosy drewna, schrony, piwnice, stosy kamieni, palety pustaków i co tam się jeszcze zamarzy. Nie mają u nas wrogów, nie muszą się za bardzo bać ptaków, to zimują sobie grupowo. Zresztą budzą się już powoli i wychodzą z tych swoich zimowych kłębowisk by znów podbijać świat. Taka chińska strategia rozszerzania własnych wpływów. Bronią się smrodem, alkaloidami, które są dobrą ochroną przed drapieżnikami. To jeden z gatunków obcych, z którymi raczej już sobie nie poradzimy. Myślę też, że nie mamy odpowiedzi na wiele pytań. Nie do końca wiadomo jaki mają wpływ na rodzime gatunki biedronek/ Pamiętając, że są drapieżnikami i nie wiemy do  kogo u nas zjedzą. Z drugiej strony robi się z nich demony, gryzące kogo się da, atakujące stadami. Jeśli się ich bać to raczej w przypadku rozgniecenia na nowej bluzce, bo ich limfa trudno się spiera. I tak sobie myślę, że są i za wiele więcej nie da się powiedzieć, tak bez szczególnych badań kiedy tak bezczynnie i trochę bezczelnie siedzą sobie na ścianie. Zadziwiają mnie swoją widocznością.

Natomiast zachwycać może ich różnorodność. Różnią kolorami, kropkami, odcieniami a jednak trzymają się razem. Można by się sporo od nich nauczyć. Zajmują się własną gospodarką i prą do przodu. Nie czytają internetu i nie przejmują się wylewanym na nie hejtem. Robią swoje.

Udostępnij:
Przejdź do treści