Zobacz zapach
Zobaczyć zapach? Niemożliwe! Od tego mamy nos… Gdy zawiesisz nos tuż na fiołkami wonnymi cały świat zaczyna wirować ich delikatnością. Ostrość oczu zamienia się w nieostrość nosa. Oczy jakby widziały unoszący się w górę neo-izo-alfa-iron, w którym najwięcej dzieje się przy atomach węgla 2 i 6. Zapach można wtedy jeść oczami, słyszeć uszami i wciągać nosem. Fiołki wonne, równie dobrze na drugie mogłoby mieć subtelne. Nie są nachalne jak czeremchy, nie są za słodkie jak lilaki i nie są dławiące jak lepiężniki. Choć wszystkie one piękne, fiołek wydaje się być arystokratą z królestwem tuż nad ziemią. Gdzieś w grądzie zboczowym, w ciepłym okrajku, gdzie kępy fiołków rozsiewają właśnie swój aromat, na chwilę dzieją się czary. Takie abrykadabry całej tej naszej olfaktorii. Gdzieś tam słońce zachodzi za zachodnie horyzonty, gdzieś tam chmury niosą już padający teraz deszcz a malutkie poletka fiołków snują opowieść Süskinda o pachnidłach dla mrówek, kowali bezskrzydłych i krzyczących z pobliża żurawi. Jeśli dodamy do tego kakofonię droździków, krzyki dzięcioła zielonego i głośny śpiew śpiewaka to skraj lasu staje się nagle ekskluzywną perfumerią przyrody. Subtelnym, ulotnym światem, który dostrzec można tylko leżąc z okiem tuż nad ziemię. Wtedy zobaczysz zapach. Fizyczny, eteryczny zaśpiew chemii.