blog.

W poplątaniu z zamieszaniem

Upał zdaje się nie przeszkodził kokoszkom w codzienności. Słychać je co jakiś czas, ale oczywiście ich nie widać. W miastach, nad sadzawkami czy ciekami wodnymi chodzą między ludźmi, w dziczy chowają się w plątaninie trzcin i turzyc. Zdarzy się, że coś je z tych trzcin wygna w poszukiwaniu nowego. Wtedy nagle jak zjawy wychodzą z lasu źdźbeł trzcinowych i myślą, że przez chwilę ogarniają wzrokiem swoją kałabanią. Z werwą prezentują jaskrawe czerwienie i żółcie. Nie przeszkadza im słońce i ma się wrażenie, że poczuły nagle, w przypływie jakiejś niewidzialnej substancji potrzebę wyskoczenia z gęstwiny rzeczywistości. Odziane w czarne sutanny, świecące od wyświechtania w kakofonii roślinnych badyli, czują się wolne w swej ograniczonej brzegiem wody wolności. Świat bez wody zdaje się być dla nich niepotrzebnym dodatkiem w marzeniu o dawnych dolinach bagiennych anastomozujących rzek. Widziała mnie przez chwilę, spojrzała i wróciła do swoich zmagań. Kokoszka wie swoje. Podąża swoimi ścieżkami i tymi osobnikami spoza wodnego świata nie musi się przejmować. Nie wszystkimi, ale z pewnością tym dorosłym facetem, który akurat udaje drzewo, nie musi sobie zawracać głowy. Jak szybko wyszła z szuwaru, tak szybo do niego wróciła. Pozostał tylko sen. Kurka wodna! Z bagien drugi głos zachęcał do wkroczenia w zamieszenia. Powiedzmy, że pięknie by to zobrazował zespół Amatorski z piosenką „Come Home”. Choć u kokoszek nie brzmi to tak słodko jak dla naszego ucha ten utwór. Tam ich dom gdzie ich serce w czerni schowane. Bagna są cudowne.

Udostępnij:
Skip to content