blog.

Trzcinowe o(powieści)

Każdego dnia, gdy słońce opada nad pochylonymi wiechami trzcin, robi się nagle tłoczno i gwarnie. Z każdej strony świata zlatują się mniejszymi i większymi stadami szpaki. Szukają dogodnych pozycji na pojedynczych trzcinach i nagle robi się bardzo głośno. Gdy jest się blisko, masz wrażenie, że każdy z tysięcy zapadających w trzciny ptaków opowiada o tym co dziś widział, gdzie jest dużo pokarmu. Ma się też wrażenie, że umawiają się na jutro. Ustalają dokąd tym razem polecą, gdzie będzie ktoś kopał kartofle, gdzie ktoś skosi odrośniętą trawę na sianokiszonkę, gdzie będzie siew, a gdzie będzie orka. Wszędzie tam będzie dużo jedzenia, a teraz właśnie to kluczowe w utrzymaniu tak kruchego, ptasiego życia do następnego sezonu lęgowego. Kruchego, bo raz po raz z pobliskiego skraju olch uderzał w nie krogulec. Dziś bez sukcesu. Wszystkie szpaki mimo ataków rozmawiały dalej, gaworząc na całą okolicę. Dopiero gdy słońce schowało się za rowem i zaczęło robić się ciemno, gwar ucichł, szelest trzcinowiska ustał. Jeszcze tylko kilka godzin nocy i rano, o brzasku wszystkie rozlecą się w poszukiwaniu pokarmu. Ciepła, powolna jesień nie wygania ich jeszcze na południe. Tu, w dolinie można jeszcze cieszyć się każdą chwilą i obfitością jesiennego przesilenia.

Na koniec, doleciał jeszcze jeden, który chciał zobaczyć przed nocą nadchodzące mgły. Nastąpiła cisza.

Udostępnij:
Skip to content