
Śpiąca królewna
Nie ma już z nami os? Niektórych tak. Samce i robotnice odeszły z tego świata, gniazda puste, nikt nie leci do szklanki z sokiem. Odetchnęli uczuleni. Żółto czarne paski odeszły wraz z ochłodzeniem. Czy wszystkie? Każdego roku ktoś musi zostać i rozpocząć nowe linie pokoleń na wiosnę. Jeśli jesteś zmiennocieplny, to nie zostaje nic innego jak zwolnić, przestać chodzić do pracy, zapomnieć o rozmnażaniu i zrezygnować z jedzenia. Prosty przepis na to by mieć tyle stopni ile ma otoczenie. Nie warto jednak wystawiać się na słońce, bo pobudki w południe to nic dobrego, gdy musisz hibernować. Ważne są dość stałe warunki. Dobrze schować się pod korę, skryć się w stercie gałęzi, schować gdzieś w naszej drewutni czy zabunkrować się w dziupli. Tym bardziej gdy jesteś młodą księżniczką, tyle że zapłodnioną (to nie wiem czy księżniczką) i masz na sobie ogromną odpowiedzialność przekazania genów następnym pokoleniom. W tej całej sytuacji określenie królewna wydaje się być lepsze od księżniczki. Chowasz się zatem w zakamarku, kulisz i śpisz do wiosny. Trochę licząc na szczęście i że cię żaden dzięcioł na święta nie odwiedzi. Zjada cię ktoś podczas snu i nawet nie wiesz, że cię zjadł, brrr. Dziś spotkałem trzy, podczas montażu budek dla ptaków. Popatrzyłem, nie chuchałem i zostawiłem ową pod przykryciem z kory. Jakoś nie zazdroszczę im tego odrętwienia zimowego, tyle się przecież wokół dzieje.