Przed wylotem
We wnętrzu żywotników było już ciemno, ale lubiący mrok mieszkańcy jeszcze trzymali się na swoich grzędach. Na Płaskowyżu Głubczyckim są idealne warunki dla uszatek. Rozległe pola, trochę miedz, jakieś przydroża, choć drzew wydaje się mniej niż dwadzieścia lat temu. Przydrożne topole z Ameryki skończyły swój krótki żywot, a w ich miejsce nie zawsze nasadzono nową aleję. Rolnicze klimaty w tym nieco pofałdowanym krajobrazie karmią te sowy gryzoniami. Są takie miejsca, gdzie uszatki zlatują się na dzienny odpoczynek. Podobne miejsca są na Wysoczyźnie Średzkiej pod Wrocławiem. Zimą możemy je oglądać w większych skupiskach. Wczoraj widziałem cztery, ale na początku lat dwutysięcznych naliczyłem tam kiedyś dwadzieścia trzy. Zimą dolecą mam nadzieję i zlecą się do swoich żywotników i cisów. W pobliżu mają kolonię gawronów, których gniazda mogą im służyć do lęgów. Najważniejsze, by w okolicy pozostały stare aleje drzew i zadrzewienia śródpolne. Cieszę się, że kolejny raz (od 1997 roku) mogę je oglądać w każdym sezonie. Za chwilę rozlecą się na pola, a w zasadzie już lecą. Fotografowałem je w mroku nadchodzącej nocy.