Odrzańskie poranki
Zabielony świat doliny, jeszcze z nocy posępniał czarnymi sylwetkami wiązów, dębów, wierzb i topól czarnych. Gdzieś na południowym wschodzie czerń nocy zaczęła rozcinać egzotyczne zimą brzoskwinie, z których zaczęły wylewać się na niebo róże, pomarańcze, delikatne czerwienie i pąsowe policzki nieba. Alpejska zorza otoczyła cały widnokrąg i cała dolina ociepliła się mimo trwającej zimy. Postacie drzew na chwilę ożyły z zimowego odrętwienia. Wiązy przywiązały się jeszcze bardziej do nadrzecznych mad, wierzby strzeliły salicynami, dęby wygarbowały światłem korę a topole obmyły słońcem niewyobrażalne w swych kształtach czeczoty. Ktoś na drugim brzegu Odry robił telefonem fotografie a z dziobów nurkujących kormoranów skapywały kropelki ciepłej, odrzańskiej wody. Za rzeką słychać już było szum pracujących ludzi, który rozcinały donośnym kwakaniem krzyżówki. Dzień brnął w zimowy styczeń zapominając o nagłym, porannym rozbudzeniu.