Ożywił się, a może i nie
Obecne temperatury tamtych zim już dawno nie przypominają, więc co szkodzi wyjść na spacer. W chwilowych promieniach słońca pluskwiak pręży swe kolorowe ciało i próbuje złapać nieco energii z kosmosu. Około 8 minut trzeba by foton ze Słońca podgrzał kowala bezskrzydłego na Ziemi. Ten nie bardzo czekał, że chcę zrobić dokumentacyjny obrazek i gdy tylko słońce na chwilę przebiło się przez chmury, czerń w czerwieni zaczęła nabierać żywych barw a sam kowal piękniał z chwili na chwilę. Po czym czmychnął mi do świata pod pniem lipy. Te wiosny zimą muszą być dla zmiennocieplnych męczące. To jak huśtawki nastrojów. Żyjesz, nie żyjesz, żyjesz, żyjesz kilka dni, potem odrętwienie, potem kilka godzin żyjesz, potem zimno. Z punktu widzenia zachowania energii to musi być kłopotliwe. Kiedyś taki „robal” śnił pod liściem całą zimę i nie musiał się ruszać, drapać czy coś tam. Był sobie takim żywym trupkiem i czekał na ciepło w marcu co przeplata. Teraz tak mu się przeplata, że zużywa energię na to ożywanie. Ciekawe jednak, że ciągle jeszcze te gatunki trwają mimo huśtawki. Może tych kilka promieni słońca daje takiemu kowalowi, takiego kopa, że po drodze zagryzie lipowym orzeszkiem i nic nie robi sobie z amplitudy temperatury. Nasza stałocieplność, mimo kosztów energetycznych, to jednak dobry wynalazek. Moja wyobraźnia rysuje mi w głowie jednak taki filmik mojej ewentualnej zmiennocieplności w lutym: Jadę rowerem, zwalniam, wpadam do rowu, leżę, leżę, leżę (jeśli byliby wszyscy zmiennocieplni to nie musiałbym się bać, że mi rower ukradną), wstaje bo cieplej, jadę, pędzę, z górki, kręcę, chmury, dobrze że z górki, rów, znów ten paskudny rów, dobrze że trochę mchu, śnieg, sztywny wielki trupek, leżę, leżę, rany – oby do kwietnia.
Trudno się dziwić potem takiemu kowalowi bezskrzydłemu (tu kłaniają się tramwaje), że jak już wiosną zrobi się cieplej to kopuluje przez 12h a nawet tydzień, skoro potem brak obecnie pór roku stawia go przed problemem wańki-wstańki. Żyję-nie żyję. Choć z biologicznego punktu widzenia ten długi czas bliskości wynika z ochrony własnych genów.
U mnie za oknem zimno, pada, ale w sumie nie tak zimno. Żyję, jeszcze.