
Zaczyna się w Łęgach Odrzańskich i w dolinie Łachy
To nic, że w lutym ma być zima a jest przedwiośnie. Robotę robi temperatura, która budzi cebulki, bulwki, kłącza geofitów i pcha ich kwiaty ku słońcu. Dziś zaglądnąłem do śnieżyczek przebiśniegów i zaskoczyło mnie kilka tysięcy białych, wrzecionowatych i wolno pękających kwiatów. Pną się do słońca, muszą zdążyć przed ciemnością, którą przyniosą liście drzew. Dokąd mają się jednak śpieszyć? Skoro luty, do pierwszych liści ze dwa miesiące. Przebiśniegi nie czytają prac o zmianach klimatu, robią to co robiły od tysięcy lat. Reagują na ciepło i robią wszystko by nadążyć za pogodą. Nie wiedzą, że może jeszcze wrócić zima, mróz i pierzyna ze śniegu. Robią swoje. Na dzisiejszym stanowisku liczebność zaskoczyła mnie na plus. Widać wiedzą co robią. Trzydzieści lat temu była tam jedna kępka przebiśniegów. Dziś występowały w wielu płatach, w nowych miejscach, aż strach było chodzić po łęgu. Dlatego usiadłem i cieszyłem się lutowymi geofitami. Pomyślałem sobie, że taki czasownik „geoficić” idealnie pasuje do czynności obserwatora. Zdałem sobie sprawę, że geoficę od dziecka i że moje geoficenie zaczynało się zawsze od śnieżyc wiosennych a nie od przebiśniegów. Śnieżyce mają dopiero po 4 cm i dotykają świata zielonymi, krótkimi liśćmi. Geoficąc dostrzegłem już pierwsze szczyry trwałe. Delikatne, jeszcze nie takie trwałe, ale już pną się ku niebu. Dobrego geoficenia w tym roku.