
Muzyka z fal
Jeśli usłyszysz kakofonię głosów edredonów to usłyszysz przyrodę. Czarne skały fiordu Morza Barentsa kołysały szum fal, które wiatr układał w matni głębokiej zatoki. Gdzieś na końcu tej muzycznej sieci, na rozkołysie, bujały się edredony. Ziemiste samice i samce w galowych ornatach. Ich głos, ich muzykę niósł delikatny wiatr i rozbijał o czerń klifów. Bez pośpiechu, bez gonitwy morze trzymało edredony blisko siebie. Jeszcze nie czas na rozród. Jeszcze mają wytchnie, jeszcze mogą gulgać, gruchać i chichotać z zimy. Tu fiord nie zamarza, gotuje się od mięczaków, którymi te kaczki się żywią. Można by rzec edredoni raj. Zatrzymałem się, włączyłem uszy do słuchania i słuchałem muzyki z morza, a one podpływały bliżej i bliżej, ale i tak były ciągle daleko. Głos jednak gra w uszach i gra.