
Aorta lasu
Jest taki odcinek niewielkiej rzeki Łachy, który znam od dziecka. Tam zawsze zaczynały się opowieści o rzece i jej dzikości przed melioracją i tam kończyły się najczęściej moje wycieczki do lasu. Trochę był strach, ale co tam. To właśnie tu odbijały się wszystkie tropy zwierząt na brzegach i właśnie tu można się było ich nauczyć. Ale! Po melioracji w latach 60. i 70. XX w. Łacha stała się ledwo płynącym ciurkiem. Poniemieckie progi nie działały, bo ukradziono szandory. Cała woda spływała do Baryczy, nie napotykając na żadne przeszkody. Bałtyk zasysał wszystko. W pewnym momencie pozostawiono ten odcinek w spokoju. Wzdłuż rzeki zaczęły rozwijać się pięknie łęgi olszowo – jesionowe. Do koryta wpadła stara sosna, której korzenie podmyły wody świętojańskie. Rzeka zaczęła gryźć brzeg. Oczywiście po miętusach, które się tu kiedyś rozmnażały, pozostały wyłącznie opowieści tych, którzy całe dzieciństwo spędzili w rzece przed jej prostowaniem. I nagle pojawiały się bobry. Zaopiekowały się tym odcinkiem wzorowo. Pobudowały tamy, więc zaczęły się napełniać stare koryta. Takie blizny po meliorantach i ich głupich decyzjach. Potem przyszły wilki i zjadły bobry. Potem znów przyszły bobry i cały ten interes kręci się wzorowo. Las odzyskał wodę. Nawet leżące wyżej lasy gospodarcze mają stabilny poziom wody, w okolicy zaczęły pojawiać się rzadkie gatunki grzybów. Sama dolinka odzyskała bujność łęgu. Pojawiło się bardzo dużo ścieżek zwierząt, które wzdłuż rzeki mają teraz swoje autostrady. Zwalone drzewa stały się mostami i wiaduktami, a stare koryta utrzymują wodę. Z niektórych odnóg sączą się manganowe i żelazowe osady, nadając rudości czarnemu łęgowi. Od 1984 roku, kiedy to z kolegą próbowaliśmy zatamować rzekę, minęło trochę czasu. Nasze zabawy podczas zimowych ferii nie dały za wiele. Na szczęście nasze marzenia spełniły bobry. Teraz tylko czekać na powrót ryb, choć na miętusy, ze względu na ciepło, liczyć za bardzo nie mogę. Dziś w rzece znów zimują żaby trawne, a ten gatunek wydaje się być wyraźnie w odwrocie. Oby więcej takich nieruszanych dolin rzecznych. Woda wolno płynie dalej i wylewa się na łąki, gdzie znów bobrza robota zaczęła pracować i przywracać łąkom ich wilgotny charakter. 20 lat to bardzo mało w skali geologicznej. Wystarczy 20 lat, by woda znów pozostała w dolinie, a to nasz bardzo ważny zasób.
Każdego roku w grudniu idę na taką wycieczkę małą aortą, zasilającą las i łąki, i widzę jak mało, albo jak dużo trzeba, by rzeki znów mogły spełniać swoje funkcje. Zwłaszcza te retencyjne i wodochronne.